rege-kocia-muzyka-b-iext73877849

„Püdelsi: co tu zrobić fajnego”

Püdelsi: co tu zrobić fajnego

W rocznicę, która nie jest tą zapowiedzianą rocznicą, wydają składankę najlepszych utworów, która w zasadzie nią nie jest. Dziwne? W przypadku Püdelsów wszystko jest możliwe! Te – i nie tylko te – zagadki rozwiązał dla nas Püdel, który ten legendarny zespół prowadzi od dnia „zero”.

 Jordan Babula: Waszą nową płytę, „Rege kocia muzyka – The Best Of” reklamujecie hasłem „Püdelsi – 25 lat”. Czy jednak tych lat nie powinno być 28?

ANDRZEJ BIENIASZ: Dokładnie tak jest (śmiech). Püdelsi powstali w zasadzie natychmiast po śmierci Piotra Marka (popełnił samobójstwo 5 sierpnia 1985 roku – przyp. red.), z którym grałem w zespole Düpą. Już w grudniu 1985 graliśmy nasz pierwszy koncert, w Domu Polonii, i już wtedy był z nami Maciek Maleńczuk, którego poznałem, gdy na rynku w Krakowie siedział z gitarą i grał bluesy. I któremu zaproponowałem po prostu, żeby do nas dołączył. Czyli powinno być 28 lat, ale… ale trzeba sobie lat ujmować (śmiech). A tak szczerze, to nie urządziliśmy sobie obchodów 25. rocznicy powstania zespołu wtedy, kiedy przypadła, a przecież takiego jubileuszu nie można pominąć.

 original_1598542838Teraz_Rock_06_2013_124

I najlepszym sposobem na uczczenie go jest wydanie składanki?

Siedzieliśmy z Franzem Dreadhunterem i myśleliśmy, co tu zrobić fajnego. I pomyśleliśmy o płycie reggae – bo utwór Rege kocia muzyka to najstarszy utwór z repertuaru Püdelsów, grany jeszcze przez Düpą. Więc zebraliśmy dwadzieścia jeden naszych „regałów”. Niestety zapomnieliśmy o jednym. Utwór „Hotel pod żyrafą i nosorożcem” powstał do serialu pod tym samym tytułem, który w 2008 roku był grany w TVP1. No, ale jak sobie o tym przypomnieliśmy, to już było za późno.

To w końcu ten album to „The Best Of”, czy „Püdelsi grają reggae”?

To jest „The Best Of”, który zbiera wszystkie nasze regały. I dorzuca kawałki premierowe (śmiech). Wiesz, jesteśmy eklektycznym zespołem, który brnie w różne style muzyczne i w ich obrębie stara się stworzyć własny klimat. I dlatego mamy jeszcze w planach płytę, która się będzie nazywała Ballady – gdzie będą takie numery jak „Jestem sam” czy „Kocham się”, ale przy tym znowu także utwory całkiem nowe. I oczywiście planujemy płytę „Czady”, z piosenkami czadowymi.

rege-kocia-muzyka-b-iext73877849

Kiedy rozmawiałem z tobą pierwszy raz, dziewięć lat temu, wydawaliście właśnie kompilację „Jasna strona”, po której obiecywałeś, że ukaże się „Ciemna strona”. Jakoś się jej jednak nie doczekaliśmy…

Wiem, wiem, i biję się w piersi z tego powodu. Niemniej „Ciemna strona” jest cały czas w planie i myślę, że zrobimy ją po prostu jako album live. Gramy takie koncerty, które się nazywają Püdelsi grają Düpą, gdzie wykonujemy wszystkie te mroczne i obrazoburcze – jak to się kiedyś mówiło – utwory Piotra Marka. Świetnie będzie nagrać taki występ i zrobić album koncertowy.

Nie za dużo tych specjalnych wydawnictw w planach – teraz „Rege kocia muzyka”, potem „Ballady, Czady” i jeszcze koncertowa „Ciemna strona”?

Myślę, że warto zebrać z powrotem te utwory razem, bo nasze płyty się rozlazły, nie ma ich w sklepach, teraz Püdelsi nie istnieją w mediach i w świadomości odbiorców. Dlatego cieszę się, że firma Warner postanowiła wydać „Rege kocia muzyka”, bo z Warnerem wydaliśmy nasze najlepsze i najlepiej się sprzedające płyty… Przygotowali fajną okładkę, ja zebrałem wszystkie teksty, które we wkładce są zamieszczone w oryginalnej formie, niekoniecznie takiej, jak później zostały zaśpiewane, napisałem recenzje tych piosenek. Wyszła z tego w zasadzie taka książka i chciałbym, żeby przy kolejnych składankach też tak to wyglądało. Bardzo mi taka forma odpowiada.

A nie lepiej przygotować po prostu dobre reedycje waszych klasycznych albumów, które – jak mówisz – są dziś trudno dostępne? Chyba jedynie pierwszy album Püdelsów, nagrana z Korą „Bela Pupa” miał reedycję w 2011 roku – tyle że w ramach uczczenia 35-lecia twórczej działalności Kory…

Reedycje to swoją drogą można by zrobić, ale składanki pozwalają pokazać bardzo określone oblicze zespołu, w tym wypadku reggae’owe. A reggae jest muzyką bardzo neutralną, transową i dobrze nastrajającą człowieka – dlatego z taką płytą teraz wystartowaliśmy. Natomiast z właściwymi albumami jest problem, bo jest bałagan w kwestii praw do tych materiałów. Mogę ujawnić, że mamy od jakiegoś czasu przygotowany nowy miks płyt „Viribus Unitis” i „Narodziny Zbigniewa”, gdzie dokonałem też różnych dogrywek i poprawek. Ale doszło do pewnego nieporozumienia, w wyniku którego na razie nie zostały one wydane. Zamiast więc robić sobie problemy, użerać się z tymi reedycjami, lepiej było przygotować taką składankę, a w perspektywie kolejne. Ale oczywiście na każdej z nich będą utwory nowe. Tu jest ich pięć.

 W takim razie porozmawiajmy o tych nowościach. Tak zupełnie nowe są dwa utwory – „Szukaj” i „Zabrońcie”.

Piosenka „Szukaj” w wokalnym wykonaniu Piotra Forysia, Foremana, naszego obecnego wokalisty, to jest takie typowe reggae. Mówi o wolności, która na pewno jest w tobie – niemożliwe, żebyś jej w sobie nie znalazł, bo jest pewnego rodzaju sensem życia. No i jest oczywiście „Zabrońcie”, która jest takim walecznym utworem – chodzi w nim w gruncie rzeczy o hasło w stylu „legalize it” – tylko tu przekornie wyrażonym jako „zabrońcie”. Przeżyliśmy komunę, gdzie niczego nie było wolno, a ludzie i tak robili wszystko. A dziś wolno niby wszystko, a ludzie trafiają do paki za jakieś totalnie drobne przewinienia.

Do kogo skierowane są w tym utworze słowa: „przestań siać, bo twoich plonów nie rozumie ten świat”?

Do Boga, do Jah!

A dlaczego daliście ten utwór do zaśpiewania gitarzyście, Dario?

Bo fajnie go zaśpiewał. I w ogóle jest śpiewającym człowiekiem (śpiewał i grał na gitarze m.in. w jednym z ostatnich wcieleń Deutera – przyp. red.), uwielbiającym takie reggae’owe klimaty. Dario miał dla nas zawsze wiele dobrych rad przy różnego rodzaju nagraniach, zna się na rzeczy.

Bardzo dobre wrażenie robią zaśpiewane przez Maćka Miecznikowskiego utwory „To ci się śni” i „Kobiety”, które w zmienionych wersjach i zaśpiewane przez Maćka Maleńczuka trafiły potem na „Wolność słowa” jako „Uważaj na niego” i „Konduktorka PKP”.

Mamy całą, nagraną z Miecznikowskim płytę, która nazywa się „Pop Arte” i nigdy nie została wydana – bo przerobiliśmy ją na „Wolność słowa”. Chcemy wydawać kolejne utwory z tamtej sesji na następnych składankach. Z różnych przyczyn, o których nie chcę mówić, nie mogliśmy ich wcześniej udostępniać, dlatego cieszę się, że teraz będą mogły trafić do ludzi.

Ostatnią z nowości jest „Rege kocia muzyka” – całkowicie przearanżowane i zaśpiewane przez ciebie. Chciałeś się wyszaleć wokalnie?

Cóż, ja już wcześniej parę piosenek zaśpiewałem. A ostatnio stworzyłem z Franzem taki projekt, który się nazywa Franzowatypüdel i powracamy w nim do alternatywy. Nie zależy nam na wielkim rozgłosie, tylko sobie gramy i śpiewamy – Franz piosenki miłosne, a ja inne (śmiech). Na razie jesteśmy w szale tworzenia. Co się z tym stanie później, tego nie wiemy.

Wspomniałeś o nowym wokaliście, Piotrze Forysiu – Foremanie. Wyjaśnisz, dlaczego w 2010 dlaczego rozstaliście się z Szymonem Goldbergiem?

Bo nawet najdłuższa żmija przemija (śmiech). Przeminęło z wiatrem i teraz śpiewamy z Foremanem, który jest z zupełnie innej bajki. Świetnie daje sobie radę z tekstami i śpiewa dobrze, przede wszystkim wyraźnie, ma świetną dykcję. Podawanie tekstu nie może przecież polegać na bełkocie, ludzie muszą rozumieć o czym śpiewa – a w naszym zespole przykładamy do tego szczególną wagę. I on tak potrafi, a do tego na koncertach jest żywiołowy i ludzie go lubią. Nie krzyczą: gdzie jest Maleńczuk, tylko przyjmują gościa z otwartymi ramionami. A on dobrze się z nimi bawi – jest takim zwierzęciem scenicznym, bo występuje jeszcze w zespole metalowym Hellias. I ma naturę i duszę diabelską (śmiech). Wiesz, z tym jego metalowym zaśpiewem mieliśmy straszny problem – żeby go jakoś utemperować i żeby zaczął śpiewać normalnie. Ale kiedy już się udało, okazało się, że to fantastyczny wokalista.

 Jak do was trafił?

Normalnie go przyjęliśmy – przyszedł któregoś dnia na próbę i po prostu został. Nasze drogi z Szymonem się rozeszły i szukaliśmy wokalisty. Nagle Franz do mnie dzwoni i mówi: jest tutaj taki gość, Foryś. Współpracował z Andrzejem Potoczkiem, zresztą byłym gitarzystą Püdelsów, w zespole Revolver, chociaż korzenie ma metalowe. No i jest krakusem.

No właśnie – to prowokuje do pytania o naprawdę premierowy album Püdelsów. Będzie?

No, będziemy też robić. Myślę, że powoli już się zbiera materiał –  i jeżeli uznamy, że jest fajna płyta, to ją na pewno wydamy. Bo chociaż płyta to dwanaście utworów, to trzeba zrobić dwadzieścia, żeby było z czego wybierać. Już dwa lata działamy razem z Piotrem i mamy zrobionych dużo piosenek, które czekają na swój czas. Bo teraz nie jest czas na wydawanie płyt, ludzie ich nie kupują. To jest jakaś choroba, zwariowali z tymi mp3-kami!

Tęsknisz za Maćkiem Maleńczukiem?

Tęsknię i zawsze będę tęsknił. Spędziliśmy razem mnóstwo fajnego czasu i ja pamiętam wyłącznie dobre chwile. Jak się spotykamy nie ma między nami jakiejś kosy, wojny, czy czegoś. Poszedł swoją drogą – miał robić sztukę wysokich lotów, może robi, a może robi pieniądze, nie wiem. Pracuje też na mnie, bo także śpiewa piosenki, które ja z nim pisałem, propaguje je – ja do niego nie mam pretensji żadnych. Chciałbym, żeby żył jak najdłużej, był zdrowy i mam nadzieję, że kiedyś napiszemy jeszcze coś razem. A leżą jeszcze i świata nie widzą teksty, które napisaliśmy razem, ale nie zostały wykorzystane. Ale może on kiedyś do tego dojrzeje i coś wspólnie zrobimy?

Myślisz, że jego odejście z zespołu było nieuniknione?

No, były różne trudne sytuacje (śmiech). Żałuję, że nie występuje z Püdelsami, bo mógłby to robić równolegle ze swoimi rzeczami. Ale różnie się sprawy układają we wszechświecie.

Jak sądzisz, czy twojemu przyjacielowi i liderowi Düpą, Piotrowi Markowi, podobałaby się to, co teraz robisz? Podobałaby mu się płyta „Rege kocia muzyka”?

 Na pewno by się śmiał z tego, jak ja śpiewam, ale podobałoby mu się, bo tam są różne techniczne patenty na mój głos nałożone. I podobałaby mu się cała płyta – Piotr Marek był człowiekiem bardzo otwartym. Jedni go lubili, inni nienawidzili, ponieważ potrafił być bardzo złośliwy, ale był bardzo inteligentny i wiedział, o co chodzi. A tu jest bardzo dużo jego tekstów.

A co się dzieje z płytą z archiwalnymi nagraniami Düpą, którą miałeś wydać już dawno temu?

Płyta Düpą miała wyjść jako trylogia z „Narodzinami Zbigniewa” i „Viribus Unitis”, ale w wyniku działań pewnych osób nie wyszła. Düpą więc cały czas leży w archiwum – ale może dzięki temu rośnie legenda tej grupy? Chciałem, żeby Warner te płytę wydał, żeby miejsce Piotra Marka w historii został uhonorowane. I może tak się jeszcze stanie. Jest jeszcze jedna płyta Püdelsów, „Tradycja”, która ukazała się tylko na kasecie – i ona też powinna zostać normalnie wydana, bo mam do niej wielki sentyment. No a „Psychopop”? Jedna z najlepszych płyt Püdelsów, której już nigdzie nie można dostać? Naprawdę, mnóstwo rzeczy jest jeszcze do wznowienia.