EKSCENTRYCZNY PROWOKATOR 20. ROCZNICA ŚMIERCI PIOTRA MARKA Autor: PAWEŁ GZYL

EKSCENTRYCZNY PROWOKATOR

EKSCENTRYCZNY PROWOKATOR1024px-dziennik_polski_logo-svg

20. ROCZNICA ŚMIERCI PIOTRA MARKA|
Paweł Gzyl

Mija 20. rocznica samobójczej śmierci Piotra Marka – malarza, gitarzysty, kompozytora, autora tekstów – legendy krakowskiego undergroundu lat 80. Był założycielem i liderem grupy Düpą – jednego z najciekawszych zespołów polskiej nowej fali, wyrosłych z punkowej rewolucji. Swoistym przedłużeniem jego działalności są obecnie Püdelsi, prowadzeni przez najbliższego współpracownika Marka – gitarzystę Andrzeja Bieniasza.

– Poznałem Piotra na giełdzie płyt w klubie Pod Przewiązką – wspomina muzyk. – To był prawdziwy oryginał. Kiedy wszyscy wkoło słuchali bluesa czy jazzu, on szedł w zupełnie inną stronę – lubił niegrzeczną muzykę: awangardę rockową, nową falę i punk. Kiedy pewnego razu puścił mi płytę „Pink Flag” grupy Wire, doznałem olśnienia: zachwyciła mnie prostota tego grania, ostre teksty i rezygnacja z wszelkiej pompatyczności i patosu wszechobecnego w ówczesnym rocku. Pomyślałem: – Ja też tak chcę!

Marek był już wówczas znany w Krakowie jako malarz. Mimo iż nie miał matury, po pierwszej wystawie w 1973 r. został przyjęty do Związku Polskich Artystów Plastyków. Jego obrazy utrzymane były w surrealistycznym stylu – z jednej strony nawiązywały do sennych wizji Dalego, a z drugiej – do okrutnych deformacji Beksińskiego. – Obrazy Piotra kupowali ludzie znający się na malarstwie nowoczesnym z różnych stron świata – tłumaczy Bieniasz. – Dlatego bolało go, że lwia część jego dzieł znajduje się poza Polską. Znienawidził więc malowanie dla pieniędzy i przerzucił zainteresowanie na muzykę.

Znajomość Marka z Bieniaszem zaowocowała pierwszymi próbami tworzenia własnych dźwięków, utrzymanymi w duchu dadaistycznej zgrywy. – Kiedy przywiozłem ze Szwecji gitarę, wzmacniacze oraz magnetofon szpulowy, postanowiliśmy razem spróbować coś nagrać – wyjaśnia lider Püdelsów. – Gdy wprowadzono stan wojenny, wyciągnęliśmy z kont zaoszczędzone dolary, kupiliśmy za nie w Peweksie wódkę, zamknęliśmy się w moim mieszkaniu i eksperymentowaliśmy z dźwiękiem. Piotr potrafił zrobić studio nagraniowe z dwóch magnetofonów szpulowych i wzmacniacza kwadrofonicznego. Wycinał fragment taśmy z jednym motywem dźwiękowym i puszczał go na okrągło. W ten sposób powstawała pętla – to, co dzisiaj nazywa się z angielska loopem. Do tego motywu graliśmy na gitarach i nakładaliśmy na niego swoje głosy.

Kolejnym etapem artystycznych poszukiwań Marka okazało się pisanie tekstów. – Piotr potrafił przelewać swe wizje nie tylko na płótno, ale również na papier – podkreśla Bieniasz. – Jego teksty miały absurdalny i prześmiewczy charakter. Wykorzystywał w nich przede wszystkim rodzime wulgaryzmy – w efekcie powstawały surrealistyczne rymowanki, mające obrazoburczy charakter. Do Marka i Bieniasza dołączyli wkrótce inni muzycy – gitarzysta Andrzej Potoczek (obecnie w grupie Revolver), basista Franz Dreadhunter (obecnie w Püdelsach i Chłopcach z Placu Broni) oraz amerykańska wokalistka Jenny Giovannos (wówczas studentka krakowskiej ASP). Do grona współpracowników zespołu zaliczali się również basista Paweł Mąciwoda (obecnie Scorpions) i wokalista Marek Piekarczyk (TSA). Nazwa grupy narodziła się spontanicznie i miała z założenia prowokacyjny charakter.

– Pamiętam, że zaproponowałem szyld Assholes – wyjaśnia Bieniasz. – Piotr skrzywił się wtedy: „Eee, to po angielsku, a my powinniśmy mieć polską nazwę!”. No to rzuciłem: „Dupa”. Piotr zadecydował, że nazwa jest dobra, tylko trzeba ją odmienić przez przypadek. W efekcie nazwaliśmy się Narzędnik Osobowy Dupą, w skrócie – Düpą. Zespół rezydował w podziemiach Dworku Białoprądnickiego, a opiekę roztaczał nad nimi ówczesny szef tamtejszej galerii – Józef Gradus. Tam też odbywały się najczęściej występy grupy. Miały one niezwykłą oprawę plastyczną – Marek rysował różne znaki graficzne na płótnach i rozstawiał je na scenie. Logo zespołu stała się „Hoża moyra” – trójkąt z odnóżami, w który wpisane było ludzkie oko. Lider Düpą malował je również na krakowskich murach, stając się mimowolnie prekursorem polskiego graffiti. Podczas występów lubił drażnić się z publicznością – bluzgał na nią, wyganiał do domu, wdawał się w pyskówki. To było dodatkowym magnesem, przyciągającym widzów na jego występy. W efekcie zespół dorobił się szybko wiernej armii fanów.

Z czasem twórca Düpą zaczął również eksperymentować na własnym organizmie. – Próbował wszelkich dostępnych narkotyków – wyznaje Bieniasz. – Dziwiłem się, jak ludzki organizm może to wszystko wytrzymać. Ale zabił go alkohol. W pewnym momencie przyszedł do mnie i powiedział: „Pudel, zakładaj swój zespół, bo ja odchodzę”. Myślałem, że to żart. W dniu jego śmierci wybierałem się z żoną na film „Zagadka nieśmiertelności”. W pewnym momencie coś mnie jednak tknęło i powiedziałem: „Wiesz co, nie pchajmy się do tego kina, chodźmy do Piotra”. I już mieliśmy się wrócić, kiedy podeszła do nas znajoma bileterka i zaproponowała wprowadzenie za darmo na salę. No to poszliśmy. W tym samym czasie Piotr powiesił się na strychu swego mieszkania. Miał 35 lat. Zostawił żonę i trzech synów.

Schedę muzyczną i poetycką po Marku odziedziczyli Püdelsi – dwa ich pierwsze albumy – „Narodziny Zbigniewa” i „Viribus Unitis” – zawierają w większości piosenki Düpą. Bieniasz planuje również wydanie archiwalnych nagrań zespołu. – Być może opublikuje je Polskie Radio. Prowadzę właśnie z nimi rozmowy. Jeżeli to się nie powiedzie – wydam sam. Wiem, że wielu ludzi od dawna na to czeka.

Ci, którzy chcą obejrzeć obrazy Marka, mogą to zrobić w internetowej galerii, prowadzonej przez jego syna, pod adresem www.pk.edu.pl/~pmj/pio/

Informacji o zespole można szukać na witrynie – www.dupa.art.pl

Źródło: http://www.dziennikpolski24.pl/artykul/1582298,ekscentryczny-prowokator,id,t.html